Wywiady

Wywiad - "Wróżka" - 06.2018 - Dialog Dusz
Wywiad - "Echo Dnia" - 03.03.2015
Wywiad - "Gwiazdy mowią" - 12.10.2014
Wywiad - "Wróżka" - 09.08.2009 - Dialog Dusz
Droga do zdrowia - "Wygrać z nowotworem"
``Bioenergoterapia, czyli rozmowa dusz``

Wizyta u bioenergoterapeuty, który poświęca choremu całą godzinę, ma czas nie tylko na zabieg, ale takie wysłuchanie go, rozmowę i odpowiedzi na pytania, to sytuacja dziś niezbyt częsta. Tak właśnie dzieje się w gabinecie Ewy Wolskiej. Jej podejście do ludzkiego cierpienia sprawia, ze centra terapii naturalnej, gdzie przyjmuje, coraz częściej zapełniają się osobami, które mają juz za sobą wizyty u wielu terapeutów
Jest jedyną kobietą wymienioną w rankingu Super Expressu na dziesiątkę najlepszych bioenergoterapeutów w Polsce W 2006 r. Pracuje indywidualną, autorską metodą, w której oddziaływanie bioenergią łączy z psychoterapią oraz elementami muzyko- i aromaterapii. Te ostatnie służą do wytworzenia w gabinecie intymnego i relaksacyjnego nastroju.
– Pewne odizolowanie od świata zewnętrznego na czas wizyty wydaje mi się ważne – mówi Ewa Wolska. – nie tylko ze względu na sam zabieg bioenergoterapeutyczny, który trwa pół godziny ale także po to, by swobodnie porozmawiać z osobą szukającą pomocy Ludzie często chcą podzielić się swoimi problemami, oczekują rady. Choroba zazwyczaj jest znakiem, że w naszym życiu coś źle robimy. Jeśli nie nastąpi tu zmiana, bioterapia będzie tylko łagodzeniem skutków, bez sięgnięcia do przyczyny. Dar boży i talent bioenergoterapeuty to jedno, ale równie istotne jest dotarcie do sposobu rozwiązania problemu. Zależy mi aby po wyjściu z gabinetu człowiekowi było łatwiej żyć – nie tylko „na ciele”, ale także w duszy. Żeby zechciał coś w swoim życiu zmienić, na przykład zacząć pozytywnie myśleć, naprawie jakieś relacje międzyludzkie-
Sława Ewy Wolskiej bierze się między innymi z lego. Że w każdy przypadek, z jakim się spotyka, angażuje się na sto procent. Wizyty wyznacza co godzinę, ale zdarzają się i dłuższe. – Nigdy nie spieszę się w gabinecie, ta praca nie znosi pośpiechu. Pomocy u bioenergoterapeutów szukają ludzie, których medycyna klasyczna w jakiś sposób rozczarowała. A człowieka chorego dodatkowo boli fakt, że lekarz nie ma dla niego czasu, że biega między poradnią a szpitalem, spieszy się, spóźnia, nie ma warunków, by wysłuchać klienta czy odpowiadać na pytania. Nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji w gabinecie bioenergoterapeuty Osobę, która oczekuje ode mnie pomocy, chcę bliżej poznać, dowiedzieć się czegoś o jej stanie zdrowia, dolegliwościach cielesnych, ale także o problemach życiowych. Człowiek jest jednością psychofizyczną i trzeba go traktować holistycznie. Moja dotychczasowa praktyka podpowiada, że to właściwa droga.

``Najpierw pasja, potem zawód``

Ten główny rys osobowości Ewy Wolskiej – chęć pomagania innym – był widoczny już w dzieciństwie. W piaskownicy godziła zwaśnione dzieci, była rozjemcą we wszystkich podwórkowych konfliktach. Nie znosiła, by ktokolwiek w otoczeniu kłócił się lub cierpiał. Te zdolności do pomagania pierwsze wyczuły zwierzęta, które do niej lgnęły. Później także dorośli stwierdzali , że dobrze się czują w towarzystwie Ewy. – Tak było odkąd pamiętam. Pomaganie ludziom interesowało mnie od zawsze – mówi bioterapeutka.
Już wtedy musiało być w niej coś szczególnego, bo wypatrzyła ją szkolna bibliotekarka. Trafnie przeczuła, że trzecioklasistę pociągają sprawy niezbadane, tajemnicze. Zaczęła podsuwać dziewczynce książki, rozmawiać o wrażeniach z lektury. – O Trójkącie Bermudzkim czytałam już na początku podstawówki – śmieje się Wolska. – Inną silnie przeżytą w dzieciństwie książką była „Zagubiona Atlantyda”. Ta bibliotekarka była pierwszą z ważnych spotkanych przeze mnie w życiu osób. Bo zawsze zaszczepiła mi miłość do książek.
Istotnie. Ewa Wolska potrafi opowiadać o swoich lekturach z wielką pasją. Jej zawodowa biblioteczka to kilkaset tytułów, ale jest wśród nich parę najważniejszych: Świetlisty człowiek Ryszarda Ulmana. Dotyk Richarda Gordona. Życiodajna śmierć Elisabeth Kubler-Ross, no i oczywiście Jose Silva, Joseph Murphy i Luiza Hay ze swymi słynnymi dziełami, jak Potęga podświadomości czy Możesz uzdrowić swoje życie.
– Te książki to kamienie węgielne mojej praktyki – wspomina healerka.
Ale droga do bioenergoterapii nie była tak prosa. Wcześniej Wolska zetknęła się z medycyną klasyczną i to od razu z trudnymi, dramatycznymi sytuacjami. Pracowała w służbie zdrowia, gdzie na co dzień miała do czynienia z lekarzami i sanitariuszami jeżdżącymi do wypadków, zajmującymi się ludźmi w poważnym stanie. To właśnie wtedy. gdy obserwowała wiele sytuacji, „których nie można już było człowiekowi pomóc”, dojrzała w niej ostateczne decyzja o zajęciu się uzdrawianiem.

Decyzja poniekąd oczywista, gdyż medycyna niekonwencjonalna chodziła za nią przez całe życie. Ciekawość pchała do zgłębiania rozmaitych jej aspektów; interesowała się ziołolecznictwem, akupresurą, akupunkturą, hipnozą, litoterapią… Ale dopiero po ukończeniu kursu i zdobyciu tyuilu mistrzyni reiki rozpoczęła właściwą edukację. Dziś dyplomy i świadectwa z kursów i szkoleń z szeroko pojętej naturoterapii z trudem mieszczą się w dwóch opasłych teczkach. Ewa Wolska uważa bowiem, ze im więcej wie. im bardziej rozszerza swoje horyzonty, tym skuteczniejsza będzie jako bioenergoterapeutka. Dlatego ukończyła m.in. kurs przygotowania medycznego prowadzony przez lekarzy. Wśród dokumentów, które sama ceni najbardziej, jest ekspertyza z badań predyspozycje radiestezyjno-bioenergoterapeutycznych wykonanych w Kieleckim Centrum Radiestezji i Bioenergoterapii. Kilkustronicowy wykaz testów i badań zawiera między innymi zdjęcia kirlianowskie dłoni pokazujące siłę biopola – w tym przypadku bardzo dużą. Ekspertyza kończy się oceną bardzo dobrą i potwierdza silne zdolności bioenergoterapeutyczne.
Ale w gabinecie Wolska eksponuje dwa inne dyplomy: mistrzowski Izby Rzemieślniczej w Katowicach oraz Polskiego Stowarzyszenia Psychologów i Terapeutów Ten pierwszy daje jej prawo wykonywania zawodu bioenergoterapeuty. Drugi natomiast potwierdza, że jej własna, autorska metoda pracy, którą posługuje się jako bioenergoterapeutka Ma podstawę także w wykształceniu psychologicznym.
Gdy jednak zapytać Ewę Wolską, czym jest dla niej bioenergoterapia, to – pomimo tak profesjonalnego podejścia do własnego wykształcenia – słowo zawód wymienia dopiero na drugim miejscu. Przede wszystkim jest to pasja; największa życiowa przygoda, której podporządkowała wszystko, w której się odnalazła i w której się realizuje. Swoją pracę traktuje jako coś znacznie więcej niż sposób zarabiania na życie. – Gdy człowiek zaczyna się rozwijać l kształcić, uruchamia proces, który nie ma końca. Wciąż się nerę. czytam, nabieram doświadczenia – tłumaczy. – A gdy otrzymuję również informacje zwrotne od osób. którym naprawdę pomogłam, poczucie spełnienia w tej pracy jest pełne.

``Kamień w centryfudze``

Nikomu, kto po raz pierwszy styka się z Ewą Wolską, nawet nic przyjdzie na myśl, że ta promienna, uśmiechnięta osoba, która rozsiewa wokół siebie optymizm i emanuje spokojem, może mieć za sobą dramatyczne przeżycia. Tymczasem wie ona z własnego doświadczenia, czym jest cierpienie. Oprócz wszystkich egzaminów zawodowych i cechowych musiała zdać także ten najtrudniejszy – poradzić sobie z nieszczęściami, które na nią spadły. Pokonanie własnej rozpaczy i słabości daje je największe prawo do udzielania porad innym.
Kiedyś, w chwili słabości, poskarżyła się jednemu ze swych mistrzów w zawodzie. – A jak ty byś chciała pomagać ludziom, gdybyś sama niczego trudnego nie przeżyła? – usłyszała w odpowiedzi. Dziś wie, że to prawda. – Do takiej pracy trzeba być gotowym emocjonalnie.

``NIEZNANY ŚWIAT`` ® 53

Człowiek 20-letni. nawet bardzo utalentowany, po prostu nie będzie w stanie jej właściwie wykonywać – uważa Wolska. – W moim odczuciu bioenergoterapia ta nie tylko pasja i sposób życia. To talent, wiedza, doświadczenie, ale przede wszystkim ciągła praca nad sobą, co oznacza także walka z własną słabością l ograniczeniami.
Być może dlatego pacjenci tak jej ufają; wiedzą, że zawsze ma czas dla cierpiącego człowieka, nawet kosztem własnego życia osobistego. Motta z lektur, do których ich często odsyła, w jej ustach nic są tylko książkową mądrością, lecz zmieniają się w żywą prawdę. Jak choćby jedno z jej mott życiowych, zaczerpnięte z książki Elisabeth Kubler-Ross: Kamień wrzucony do centryfugi wychodzi albo starty na proch, albo oszlifowany niczym diament.

``We własnym gabinecie i szpitalach``

Zasadnicza część wizyty u Ewy Wolskiej to półgodzinny zabieg bioenergoterapeutyczny – oddziaływanie przez dotyk. Podczas takiego biomasa/u energetycznego przywracana jest prawidłowa praca czakr, następuje oczyszczanie i wzmacnianie pola energetycznego, odblokowywanie kanałów energetycznych i ich harmonizacja. Terapeutka oddziałuje całymi dłońmi, lecz ten sam efekt może osiągnąć bez bezpośredniego dotyku. Nic wszystkie osoby bowiem go sobie życzą.
Każdy zabieg wygląda podobnie, ale u każdego inaczej kierowana jest energia – mówi Bioterapeutka. – Wyczuwam dłońmi subtelne zmiany w biopolu człowieka, miejsca, w których przepływ energii jest zaburzony i na nich się koncentruję. Nigdy chorego nie diagnozuję, sugeruję natomiast, jakie powinien zrobić badania. Zawsze podkreślam, że bioterapia jest bardzo dobrym uzupełnieniem leczenia medycznego, nie może go Jednak zastępować. Chcę też wiedzieć, czy osoba, z którą się spotykam, przyjmuje leki. Prawie wszystkie środki farmakologiczne mają jakieś skutki uboczne; podczas zabiegu muszę się uporać także z nimi.
Ewa Wolska należy do tych nielicznych bioenergoterapeutów, którzy wykonują zabiegi w szpitalach i klinikach, zawsze jednak za wiedzą i zgodą rodziny i prowadzących chorego lekarzy.

``Lekcje z życia…``

Bioenergoterapia wsparta dobrą i mądrą rozmową może obudzić w nas wolę życia. A ta w zdrowieniu jest najważniejsza.
Praca, stres, nieczuły mąż, wiecznie niezadowolona córka, nastolatka. Barbara wstawała o 5.00 rano, wieczorem padała ze zmęczenia. Dziś zastanawia się, jak długo jeszcze potrafiłaby tak żyć. Wszystko zmieniła kontrolna wizyta u lekarza i diagnoza: mięśniaki macicy. Paniczny strach przed operacją kazał jej zwolnić tempo życia. Zaczęła myśleć o minionych latach, które przyniosły jedynie smutek i zmęczenie. Przyszłość też nie rokowała niczego dobrego. Tak było do czasu wizyty u bioenergoterapeutki Ewy Wolskiej.

– Już po wstępnej rozmowie uwierzyłam, że wszystko się jakoś ułoży – opowiada Barbara. – Być może dlatego, że po raz pierwszy od lat miałam pewność, że ktoś mnie naprawdę słucha.
Rozpoczęła serię zabiegów, zgodnie z zaleceniem zmieniła dietę, z czasem nabrała dystansu do choroby i życia: – Każda kolejna wizyta przynosiła uspokojenie, a pani Ewa pokazywała sposoby, które pomagały mi ruszyć z miejsca. W końcu zaczęłam siebie akceptować. I nagle wszystko się zmieniło. Kolejne badania wykazały, że mięśniaki znikły, a ja coraz lepiej dogaduję się z rodziną.

``Uleczyć całego człowieka``

Choroba najczęściej jest znakiem, że w naszym życiu źle się dzieje – uważa Ewa Wolska. Dlatego w swojej pracy bioenergoterapię łączy z psychoterapią. Według niej, jeżeli nie dotrze się do przyczyny schorzenia, sam zabieg będzie tylko łagodzeniem jego skutków: – Każdą osobę, która zwraca się do mnie po pomoc, staram się bliżej poznać – opowiada. – Zależy mi na tym, by przenieść uwagę chorego z lęku o zdrowie na wolę życia. I by po wyjściu z gabinetu byt silniejszy. Zachęcam do pozytywnego myślenia, wybaczania sobie i innym, wdzięczności za to, co mamy, oraz akceptacji siebie.
Bioenergoterapia zakłada, że ciało człowieka otacza i przenika pole energetyczne. Terapeuta wyczuwając zaburzenia, zmiany lub niedobór energii, pomaga ją równoważyć. Podczas zabiegu pani Ewa przywraca prawidłową pracę czakr, oczyszcza i wzmacnia pole energetyczne, odblokowuje kanały energetyczne i harmonizuje je. Zabiegi wykonuje w pewnej odległości od osoby lub – zgodnie z jego życzeniem – bezpośrednio przez dotyk.
Po wizycie – chociaż nie jest to regułą – niektórzy czują się gorzej.
– To tzw. przesilenie organizmu, czyli efekt podejmowania przez niego walki z chorobą – wyjaśnia pani Ewa. – Zdarzają się też sytuacje, że pojawiają się bóle w miejscach, które dotąd wydawały się zdrowe. Mogą to być tzw. bóle wędrujące lub informacja o rozwijającej się dolegliwości, która zareagowała na bioenergię.
Ewa Wolska nie uznaje specjalizacji w bioenergoterapii. Uważa, że ta jest domeną medycyny klasycznej. – Wprawdzie można mieć w pewnej grupie schorzeń lepsze lub gorsze osiągnięcia, jednak bioenergoterapia oddziałuje na całego człowieka: na sferę fizyczną, emocjonalną, mentalną i duchową.

``Bioenergia ratunkowa``

Energia pani Ewy pomaga w wielu schorzeniach: nerwicach, depresji, bezsenności, migrenach, łagodzi dolegliwości układów oddechowego, krążenia, trawiennego, kostno-stawowego.
Bardzo często przychodzą do niej osoby po zabiegach chirurgicznych, gdyż bioenergoterapia przyspiesza procesy gojenia. Ułatwia też usuwanie ubocznych skutków radio- i chemioterapii.
Bioterapeutka uważa, że konieczna jest współpraca z lekarzami. Czasem, po uzyskaniu zgody rodziny klienta i lekarza, pojawia się w szpitalu, by tam przeprowadzić zabieg.
– Uczciwość bioenergoterapeuty wymaga, by nie obiecywał, że pokona chorobę w stu procentach, absolutnie nie może sugerować zmiany leków lub ich dawek ani odwodzić od leczenia konwencjonalnego.

Wywiad - ``Euroregiony`` - 2009, str. 19 - ``Energią w ciało! Odstresuj się!``

Żyjemy w ciągłym pospiechu, stresie. Terminy zadań „na wczoraj”, kłopoty finansowe, nieprzewidziane sytuacje, otaczający nas wszechpotężny hałas – to wszystko źle na nas wpływa. Gdzie szukać pomocy ? Wiele jest możliwości, np. kościół, psychoterapeuci, ćwiczenia jogi, tai-chi, ewentualnie długi spacer z psem.
Wprowadzamy w „Euroregionach – Polska” nową rubrykę, w której przedstawimy różne formy łagodzenia stresu. Rozpoczynamy od bioenergoterapii.

Nie wszyscy znają tę najstarszą metodę uzdrawiania. Zasady są proste: przekazywanie przez bioterapeutę energii osobie bezpośrednio przez dotyk lub z pewnej odległości. To nieinwazyjna metoda doskonale uzupełniająca klasyczną medycynę. Oddziałuje na wielu płaszczyznach: umysłowej, emocjonalnej, fizycznej i duchowej. Terapeuta pobudza organizm człowieka do regeneracji, co nie oznacza, że może on zrezygnować z leków zapisanych przez lekarza. Przedstawiamy Mistrza Bioenergoterapii – Ewę Wolską.
Praktykuje z dużym powodzeniem tę formę medycyny naturalnej od wielu lat. Jest Członkiem Zarządu Krajowego Cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów w Katowicach. Jako jedyna kobieta w Polsce znalazła się w dziesiątce najlepszych w rankingu prasowym.
– W medycynie klasycznej – mówi E. Wolska – leczy się przede wszystkim ciało. W leczeniu naturalnymi metodami relacje są inne. Uważam, że choroba to efekt życia w dysharmonii i krzyk duszy! Terapia polega na oddziaływaniu na psychikę człowieka a dzięki temu leczymy ciało. Trzeba dotrzeć do przyczyny schorzenia, sam zabieg – to łagodzenie skutków. Stad niezbędna jest rozmowa z klientem, w której zwracam uwagą na pozytywne myślenie, umiejętność wybaczania sobie i innym, akceptację siebie, wdzięczność za to co mamy. Taka praca wymaga zaangażowania i czasu.
Spotkanie trwa około godziny, z czego polowa przeznaczona jest na zabieg. Przeważnie wykonuje się go bezdotykowo, w pewnej odległości od tej osoby. To – w opinii fachowców – najlepsza metoda przepływu energii uzdrawiającej.
Bywa, że po takiej wizycie niektórzy pacjenci czują się gorzej. Oznacza to przesilenie organizmu czyli podejmowanie walki z chorobą. Każdy człowiek inaczej reaguje na zabieg. Może być senny lub nadpobudliwy, doznawać ciepła lub chłodu. Czasami cierpną palce, stopy, ręce. Przed zabiegiem trzeba uprzedzić terapeutę o rozruszniku serca lub stendach. Częstotliwość zabiegów to sprawa indywidualna.

Ewa pomaga w wielu schorzeniach m. innymi w: nerwicy, depresji, bezsenności, migrenie. Łagodzi dolegliwości układów: oddechowego, krążenia, trawiennego, kostno-stawowego, oraz przyspiesza procesy gojenia. Pomaga w usuwaniu ubocznych skutków leków oraz radio- i chemioterapii.
Bywa, że odwiedza ludzi w szpitalach, gdzie także – gdy wyrażają zgodę lekarze i rodzina chorego – wykonuje zabiegi. Jako jedna z nielicznych w tym zawodzie leczy także zwierzęta. silenie organizmu czyli podejmowanie walki z chorobą .Każdy człowiek inaczej reaguje na zabieg. Może być senny lub nadpobudliwy, doznawać ciepła lub chłodu. Czasami cierpną palce, stopy, ręce. Przed zabiegiem trzeba uprzedzić terapeutę o rozruszniku serca lub stendach.

Wywiad ``Euroregiony`` - Luty 2009
Wywiad ``Gwiazdy mówia`` - 15.02.2009
Wywiad ``Nieznany Świat`` -marzec 2008
Wywiad - ``Forum Biznesu`` 25.03.2007

O tej najstarszej metodzie uzdrawiania nie wszyscy wiedza, a jej zasady są proste: polega na przekazywaniu choremu przez bioterapeutę uzdrawiającej energii. Można to wykonywać albo bezpośrednio przez dotyk, albo na odleglość. To nieinwazyjna metoda, która świetnie uzupełnia medycynę akademicką.
Jej najważniejszą cecha to holistyczne podejście do człowieka. Oddziaływuje jednocześnie na wielu płaszczyznach: psychicznej, fizycznej i duchowej.

– W ciele człowieka – tłumaczy znakomita bioenergoterapeutka Ewa Wolska
– są centra energetyczne, które nazywamy czakrami. Pobierają enegię z otoczenia i rozprowadzaja ja po całym organiźmie. Energie przepływające przez organizm tworzą biopole czyli aurę. Zaburza ten stan choroba. Dobry bioterapeuta widzi ją lub wyczuwa. Kiedy przekazuje energię pobudza organizm człowieka do samoregeneracji. Klient ma korzystać z leków zapisanych mu przez lekarza. Bioenergoterapia nie zastępuje konwencjonalnej medycyny tylko ją uzupełnia. Czasami jednak musimy uporać sie z ubocznymi działaniami leków wyniszczających organizm.

Ewa Wolska to osoba, w której towarzystwie ludzie czują się dobrze.
Jej właściwości wyczuwali ludzie i zwierzęta jeszcze wtedy, gdy była dzieckiem. Później w dorosłym życiu stwierdziła, że trzeba doskonalic swoje umiejętności.
Obecnie jest mistrzem bioenergoterapii, Członkiem Krajowego cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów w Katowicach oraz Polskiego Stowarzyszenia Psychologów i Terapeutów w Łodzi.

– W medycynie klasycznej – mówi Ewa Wolska przede wszystkim leczy się ciało. Gdy stan zdrowia się poprawia, osoba ta zmienia swój stosunek do życia, na co wpływa odświeżona psychika. My wspomagając się metodami naturalnymi często odwracamy kolejność. Przecież choroba to następstwo życia w dysharmonii i krzyk duszy. Terapia polega na oddziaływaniu na psychikę człowieka i dzięki temu łagodzi dolegliwości układów: oddechowego, krążenia, trawiennego, kostno-stawowego, dolegliwości kobiece, dysfunkcję zatok i uszu. Nie przeszkadza w tym sceptycyzm , jego światopogląd ani wyznanie. Ale uważam -dodaje- że nikogo nie wolno uzczęśliwiać na siłę, a zwłaszcza osób trzecich bez zgody i wiedzy klienta. Bardzo lubi uzdrawiać zwierzęta. One nie mają zastrzeżeń do tego, czy to medycyna klasyczna czy naturalna. Reagują na miłość, którą się im przekazuje. Swoją pracę wykonuje z wielka pasją.

– Bioenergoterapia – w moim odczuciu, kontnuuje Ewa Wolska – to nie tylko pasja to sposób życia.To talent, wiedza, wykształcenie a przede wszystkim ciągła praca nad sobą! Każdy człowiek ma wolną wolę i to do niego należy decyzja czy uda się po pomoc do bioenegoterapeuty.Wizyty są dobrowolne. Zdarza się, że czasami ktoś przychodzi zbyt późno, ale nawet wtedy można ulżyć w cierpieniu psychicznym, w bólu fizycznym, w gojeniu ran.

– W swojej pracy – dodaje – nie oddzielam ciała od psychiki, bowiem tworzymy całość. Szkoda tylko,że inne leki są dla ciała, a inne dla duszy.
Natomiast choroba i to co nam się w życiu przydarza dobrze służy naszemu rozwojowi duchowemu zwłaszcza jak się na to patrzy z perspektywy czasu.
Bioenergioterapia to przkazywanie miłości drugiemu człowiekowi.

Ewa Wolska zajmuje się bioenergioterapią prawie od 20 lat.
Skończyła wiele kursów z zakresu medycyny naturalnej m.in. akupresury i akupunktury oraz ziołolecznictwa.Tłumaczy, że ilość i częstotliwość zabiegów to sprawa indywidualna, która zależy od rodzaju zaburzeń i wieku osoby.
Każdy człowiek inaczej odbiera bioenergoterapię i inaczej odreagowuje.
Pojawia się senność, nadpobudliwość, ciepło lub chłód.Mogą także cierpnąć dłonie lub stopy. Bywa u niej (a przyjmuje w Katowicach, Sosnowcu, Warszawie, Zakopanym) sporo klientów, którzy poddawani są chemioterapii lub radioterapii.Uzdrawiająca energia, którą otrzymują od bioenergoterapeutki, pomaga je przetrwać. Często przychodzą kobiety, które mają problemy z układem hormonalnym i trapiącymi je z tego powodu dolegliwościami.Wielu jest także klientów z schorzeniami reumatycznymi. Zabiegi bioenergoterapeutyczne pomagają każdemu.

– Traktuję człowieka jak całość – podkreśla Ewa Wolska – i pobudzam organizm do samozdrowienia, regeneracji. Wspomagam leczenie metodami naturalnymi: masażem energetycznym, przywracaniem prawidłowej pracy czakr, oczyszczaniem, wzmacnianiem i równoważeniem pola energetycznego, odblokowaniem kanałów energetycznych, uzdrawianiem przez dotyk. Na pewno warto spróbować.Aktualnie na całym świecie medycyna alternatywna przeżywa renesans.Ma spore grono zwolenników. Chyba pora już na powrót natury

Jedyna kobieta wśród 10 najlepszych bioenergoterapeutów w Polsce w 2006 r. ``SuperExpres`` Październik 2006
Wywiad - ``Dziennik Zachodni`` 3 listopad 2006 r.

Bioenergoterapeuta stara się wpływać i na ciało, i na psychikę klienta

``PASJA, MISJA, A NA KOŃCU ZAWÓD``

Wiele chorób ma swój początek w psychice. Długotrwały stres, złość, lęki poczucie winy – wszystko to wpływa na stan naszego zdrowia. Medycyna niekonwencjonalna potrafi nawet określić wpływ długotrwałych negatywnych myśli i związanych z nimi emocji na konkretne obszary naszego ciała. Na przykład powtarzające się bóle głowy mogą występować u osób, które wiecznie martwią się na zapas i obawiają o przyszłość. Dolegliwości gardła mogą być wynikiem żalów i pretensji, których nie potrafimy lub nie chcemy wypowiedzieć, na schorzenia oczu mogą mieć wpływ czarnowidztwo lub pragnienie widzenia świata w innym niż jest świetle.

– Człowiek nie dzieli się na ciało i psychikę, one stanowią jedność – twierdzi Ewa Wolska, mistrz bioenergoterapii, Członek Krajowego Cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów w Katowicach oraz Polskiego Stowarzyszenia Psychologów i Terapeutów. – W medycynie akademickiej przede wszystkim leczy się ciało. Gdy stan zdrowia poprawia się, osoba ta zmienia swój stosunek do życia, potocznie mówi się, że nabiera energii. W leczeniu metodami naturalnymi często odwracamy kolejność. Bo choroba to krzyk duszy i następstwo życia w dysharmonii. Terapia odbywa się poprzez oddziaływanie na psychikę człowieka, dzięki czemu uzyskujemy również wyleczenie ciała.

``Jak to działa``

Bioenergoterapia jest najstarszą metodą uzdrawiania. Polega na przekazywaniu choremu przez bioenergoterapeutę energii uzdrawiającej. – W ciele człowieka znajduje się siedem centrów energetycznych, nazywanych czakrami. Ich zadaniem jest pobieranie energii z otoczenia i rozprowadzanie jej po całym organizmie – tłumaczy Ewa Wolska. – Energie przepływające przez organizm tworzą biopole, czyli aurę. Choroba prowadzi do zaburzeń aury, które dobry bioenergoterapeuta widzi lub wyczuwa. Następnie, przekazując energię, pobudza organizm człowieka do samoregeneracji. Należy pamiętać, że przekazywanie energii nie zastępuje klasycznej medycyny akademickiej, skutecznie ją jednak uzupełnia. Na przykład bioenergoterapeuta musi się uporać z ubocznym działaniem leków, które wyniszczają organizm.

Ewa Wolska pomaga swoim klientom w wielu dolegliwościach, a w szczególności w usuwaniu: nerwic, depresji, stresów dnia codziennego, lęków i niepokojów, bezsenności, migren. Bioenergoterapia jest wspomaganiem przy każdej chorobie, usuwa ból fizyczny i łagodzi dolegliwości układów: oddechowego, krążenia, trawiennego, kostno-stawowego, dolegliwości kobiece i problemy zatok i uszu.

``Sceptycyzm nie przeszkadza``

Bioenergoterapeuci uważają, że sceptycyzm osoby nie przeszkadza w osiąganiu pozytywnych efektów leczenia. Ważne jest jednak, aby pomagać tylko tym, którzy sami się o to zwracają. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, bez wiedzy i zgody klienta. Tym bowiem, którzy wierzą w duchowe uzdrowienie, żadne wyjaśnienia nie są potrzebne, tych, którzy nie wierzą, wyjaśnienia do niczego nie doprowadzą.

– Bardzo lubię leczyć zwierzęta – dodaje Ewa Wolska. – One nie mają żadnych uprzedzeń, nie preferują takiej czy innej medycyny. Reagują na miłość, a dla mnie bioenergoterapia jest właśnie przekazywaniem miłości. Medycyna niekonwencjonalna pasjonowała mnie od zawsze. Teraz moją pracę traktuję jak misję.

Iwona Kolasińska

``GDY ZDECYDUJESZ SIĘ NA ZABIEG``

– Liczba i częstotliwość zabiegów jest sprawą indywidualną. Zależy od rodzaju zaburzeń i wieku klienta. Jednak nie powinny się one odbywać częściej niż co dwa, trzy tygodnie. Zabieg trwa od 10 do 30 minut.

– Badanie odbywa się przez dotyk lub bezdotykowo, kiedy bioenergoterapeuta wodzi rękami wokół osoby, wyczuwając zaburzenia w jego polu energetycznym.

– Podczas zabiegów chory może odczuwać ciepło lub chłód. Może się też pojawić drętwienie różnych miejsc ciała lub lekkie napięcie na powierzchni ciała. Czasami odczucia fizyczne w ogóle się nie pojawiają.

– Czasami po zabiegu osoba ta czuje się gorzej niż przed nim, może np. odczuwać lokalne bóle w miejscach uznawanych dotąd za zdrowe, tak zwane bóle wędrujące. Jest to tzw. przesilenie organizmu. To dobry znak, świadczący o tym, że następuje proces zdrowienia.

– Sen spowodowany działaniem bioenergoterapeuty jest uzdrawiający i ogólnie wzmacniający

PRZECIWWSKAZANIA

Bioenergoterapii nie powinny poddawać się osoby chore na epilepsję oraz posiadające rozrusznik serca.

ZADANIEM BIOENERGOTERAPEUTY JEST:
  • informowanie klienta o zaburzonych sferach
  • usunięcie zaburzenia przepływu energii
  • usunięcie energii chorobowej
  • zasilenie ciała osoby chorej uzdrawiającą energią
  • zalecenie konsultacji z lekarzem i wykonania badań kontrolnych

 

Warto wiedzieć

Uczciwy bioenergoterapeuta należy do cechu lub stowarzyszenia. Nie powinien on:

  • na wstępie mówić, co nam konkretnie dolega
  • stawiać diagnoz medycznych, nie ma bowiem wykształcenia medycznego
  • obiecywać, że wyleczy chorobę w 100 procentach
  • namawiać nas do rezygnacji z leczenia konwencjonalnego
``CO TO JEST TERAPIA REIKI``

Twórcą tej terapii jest Japończyk, dr Mikao Usui. Co oznacza słowo reiki? Rei to siła działająca we wszystkich aspektach stworzenia. Ki to energia przenikająca wszystko co żyje. Chińczycy nazywają ją chi, Hindusi – prana. Energię tę wykorzystuje się do uzdrawiania ciała i psychiki. O ile uznaje się, że klasyczną bioenergoterapię stosować mogą jedynie osoby już obdarzone właściwościami bioenergoterapeutycznymi, tu wierzy się, że każdy człowiek między siódmym a dziewiątym rokiem życia potrafi pobierać ki z kosmosu. Potem, gdy nasza psychika zostaje zablokowana przez przyszłe doświadczenia i złe nawyki, umiejętność tę tracimy. Istnieje jednak możliwość ponownego podłączenia się do ki. Proces ten odbywa się podczas kursów reiki. W Japonii uczeń reiki praktykuje przy boku mistrza przez 20-30 lat. Na Zachodzie, również w Polsce, wystarczy ukończyć kurs.

Wywiad - Trybuna Śląska nr 103 z dn. 5 maja 2003r str.22
  • Medycyna niekonwencjonalna chodziła za mną całe życie – śmieje się Ewa Wolska. – To była pasja, ciekawość, bo interesowałam się też ziołolecznictwem, akupresurą, akupunkturą. Aż trafiłam na kurs Reiki i wtedy zainteresowałam się metodami naturalnymi na dobre. Musiałam sporo się nauczyć, skończyłam wiele kursów. Chodziłam na zajęcia z medycyny niekonwencjonalnej, poznałam techniki masażu energetycznego, zastanawiałam się, czy wytwarzam dobre biopole – wspomina. – Teraz nie zamieniłabym tej pracy na żadne inną – podkreśla. Jej silne właściwości bioenergoterapeutyczne zostały potwierdzone badaniami w Instytucie Bioterapii i Radiestezji.
``Nie spieszę się...``

Bioterapeutka pomaga przede wszystkim osobom cierpiącym na lęki, niepokoje, stres, nerwice, pesymistyczne myśli. Ma „zasługi” w podnoszeniu odporności u osób chorych

– Gdy przychodzi do mnie człowiek staram się mu poświęcić przynajmniej godzinę. Często nic mu fizycznie nie dolega, ale on potrzebuje samej rozmowy, psychoterapii. Stosuję też muzykoterapię, zapalam świece, żeby wprowadzić odpowiedni nastrój – wylicza Ewa Wolska. – Żyjemy w takich czasach, gonimy za wszystkim, że warto się zatrzymać, pomyśleć o sobie. Tymczasem Polacy nie potrafią się relaksować, a nikt za nas tego nie zrobi – dodaje.

Ewa Wolska tłumaczy, że stara się likwidować skutki chorób. – Oddziałuje przez dotyk, całymi dłońmi. Jednak ta druga osoba musi być otwarta na pomoc, wierzyć, że bioterapeuta pomoże – mówi pani Ewa. – Jeśli ktoś przychodzi do gabinetu dla świętego spokoju, bo tak chciała rodzina, to nic z tego nie będzie. Ale pomoc też musi płynąć z serca – uważa.

``Nie ma śladu po chorobie..``

Po wizytach u Ewy Wolskiej osobom chorym zanikają mięśniaki, narośla. – Pamiętam mężczyznę, który 10 lat leczył się na nadciśnienie, a teraz nie ma żadnych kłopotów – wspomina. – Przychodzą osoby, które mają żylaki, wrzody żołądka, kłopoty z nerkami, płucami, układem trawiennym albo cierpią na astmę. Każdemu trzeba pomagać – tłumaczy. Każdy bioterapeuta ma za sobą wiele lat nauki, podpatruje metody pracy u innych, często okazuje się, że bioterapeuci mają tych samych wykładowców. – Ale każdy z nas wypracowuje własne metody. Gdy przychodzi do mnie osoba, która ma problemy z wątrobą, to ja i tak pracuję na całym organizmie – mówi Ewa Wolska.

``Inaczej spojrzeć na życie...``

Jej terapia łagodzi dolegliwości kobiece, bóle stawów i kręgosłupa. – Mnóstwo chorób ma swój początek w psychice. Jakieś niewypowiedziane emocje, niedomówienia, kumulują się, a stąd już krok do choroby. Idziemy do lekarza, zażywamy leki, boli nas przez nie żołądek – opowiada Ewa Wolska. – Trzeba mieć zajęcie, pasje i zainteresowania oraz umieć wypoczywać, relaksować sie po pracy. Włączyć muzykę, położyć się i rozluźnić. To naprawdę odniesie skutek – podkreśla. – Wielu z nas za często myśli też o przeszłości. Szkoda energii, bo lepiej skupić się na tym co jest i będzie. Ktoś dobrze powiedział, że:

„jakie są twoje myśli takie jest twoje życie”

– uważa bioterapeutka. – Marzenia się spełniają gdy nad nimi pracujemy – kończy.